Chłopiec z workiem pszenicy
złodziej ballad
syn ulicy
rozmarzone jego oczy
gdy go spotkasz zauroczy
gdy zapyta cię o gwiazdy
pośród łanów stojąc bosy
przy nadgarstku pot się skroplił
worek ciężki
topi serce
a dziewczyna patrzy w oczy
na deszcz idzie podaj rękę
i podaje kromkę chleba
i drży cała jak osika
on na chwilę zniknął w zbożu
chyba kocha
może …
chmury idą granatowe
więc on martwi się o łany
złodziej ballad syn ulicy
że go kocham teraz powiem
i zagryzie do krwi wargę
jakby chciał mi wyznać skargę
że z pszenicą tyle chodzi
a dopiero dziś się rodzi
prawą stopą lewą kostkę
potrze czule zawstydzony
i utopi ciemne oczy
na mej brwi przy lewej skroni
w sercu zbudzi się tęsknota
jakbym przytulała Kota
gryząc jabłko o północy
w śnie uroczym drżąc z rozkoszy
On - zaciśnie szczupłe palce
na mej dłoni jakby walczył
o gorących ust odpowiedź
- A pod niebem własną spowiedź
Złodziej Ballad syn ulicy
od dziś ze mną gwiazdy liczy
Rajmund Dobrzyński 01- 2022